niedziela, 9 listopada 2014

URODZINY OLI. :-)

Dzisiaj, 9 listopada moja przyjaciółka Ola obchodzi swoje 15-ste urodziny. Z tej okazji razem z Anią kupiłyśmy dzisiaj Oli prezent oraz nadmuchałyśmy 20 balonów, na których napisałyśmy życzenia, związałyśmy i poszłyśmy zrobić jej niespodziankę. Udało się, Ola zadowolona i my również. Nie ma co opisywać, zostawiam Was ze zdjęciami. :))







Czy myślicie, że był to dobry pomysł? Chcielibyście taką niespodziankę? :)

piątek, 24 października 2014

REFLEKSJE O ŻYCIU?

Czy ktokolwiek z Was zastanawiał się kiedyś co to jest życie? W jakim celu je otrzymaliśmy i co powinniśmy z nim zrobić? Życie jest niesamowitym darem od Boga, dzięki niemu mamy możliwość funkcjonowania. Dużo ludzi mówi, że życie daje nam same cierpienia, a po co żyć, skoro i tak wszyscy umrzemy? Ale zastanówmy się nad tą kwestią troszkę dokładniej.
Już od narodzin nasi rodzice chcą, abyśmy mieli wszystko co potrzebne. Mamy gdzie mieszkać, co ubrać, co zjeść. Przede wszystkim mamy bliskość i wspaniałe uczucie obok, jakim jest miłość. Rośniemy, idziemy do szkoły. Uczymy się i dowiadujemy wielu ciekawych rzeczy, które mogą przydać się w późniejszym życiu. Dorastamy, zaczynamy podejmować decyzję. Zaczynają się schody. Wahania, nieudane próby. Stres przed podjętym wyzwaniem. Dalej idziemy sami. Sami wybieramy szkołę, przyjaciół, sami wybieramy drogę, którą chcemy podążać. Zazwyczaj na tym etapie wielu młodych ludzi po prostu się poddaje. Rezygnują z siebie i swoich celów. Stają się indywidualistami. Czują się osamotnieni. Tylko szkoła, nauka, żeby były 5. Zatracają się w życiu codziennym, zapominają o sprawach własnych, przez co mają w sobie totalną pustkę. Nic ich nie obchodzi. Wszystko przestaje ich obchodzić, nawet rodzina czy kontakty z przyjaciółmi, a raczej osobami, które kiedyś odgrywały rolę przyjaciół. Nie wychodzą z domu. Nie kontaktują się z nikim. Są sami i oszukują się, że dadzą radę w głębi serca wiedząc, że i tak sobie nie pomogą. Oszukują się, jakby na siłę.
Ale czy my, nastolatkowie, mający po 15, 16 lat mamy martwić się o sprawy na które nie mamy najmniejszego wpływu? Dlaczego dotykają nas problemy innych? Dlaczego nie potrafimy zająć się sobą, swoimi sprawami? Przecież są rzeczy ważne i ważniejsze. Czy nasze szczęście nie powinno być dla nas priorytetem, czymś, co powinniśmy stawiać na pierwszym miejscu? Czy nie możemy po prostu ruszyć dupy z kanapy, podnieść głowy do góry i wyjść do ludzi, uwierzyć w lepsze jutro i po prostu żyć pełnią życia? Wyrzucić ze swojego życia niewłaściwych ludzi i niewłaściwe emocje? Czy tak nie byłoby lepiej?
Samotność jest najgorszym istniejącym uczuciem, które niszczy człowieka wewnętrznie. Musisz sobie powiedzieć, że będzie dobrze. Zacisnąć pięści z całej siły i wziąć się w garść. Wiem, że dasz radę.
Po narodzinach myślałam, że otrzymałam od Boga życie wieczne. Coś, co będzie zawsze. Teraz, kiedy przechodzę trudny okres i zmagam się z wieloma problemami uważam, że życie jest do chrzanu. Tyle problemów, tyle cierpień i nieudanych prób. Ale wiem, że jak tylko dożyję podeszłego wieku, lub poważnie zachoruję, to życie będzie dla mnie czymś wspaniałym. Czymś, co chciałabym, aby nigdy się nie skończyło. Życie to pożyczka. Podarowano nam coś pięknego, abyśmy przeżyli ten okres i zapamiętali go na długo. Im człowiek jest starszy, tym bardziej je docenia. Życie jest piękne, to ludzie sobie wszystko komplikują. Ale nie pozwólmy, by miało ono tak smutny charakter. Weźmy życie w swoje ręce, cieszmy się chwilami, które nie trwają wiecznie, wyrzućmy wszystko co złe i zacznijmy żyć tym, co dobre. Patrzmy na świat codziennie tak, jakbyśmy widzieli go po raz pierwszy. O to chodzi. Dacie radę, wierzę w Was! :)))


wtorek, 7 października 2014

-; POKAZ MODY ANNISS

Kiedyś, wracając z Zuzią ze szkoły zauważyłam ogłoszenie o naborach na 'modelki' do pokazu na zamku. Pierwsza moja myśl była taka, aby wraz z Zuzią spróbować i się zapisać, jednak bardzo mnie zniechęciła, bo zaczęła narzekać na swój wygląd i na to, że są lepsze i nie ma szans. Jednak jestem osobą upartą i cały czas zastanawiałam się, czy nie pójść sama. Spróbowałam sił i napisałam do jeszcze jednej koleżanki, która ściągnęła mnie na ziemię i poparła słowa Zuzy. Moja mama nie odpuściła. Wsparła mnie i w sumie miała rację, że za zgłoszenie nikt mi nic nie zrobi i przecież nie powiedziane, że mnie przyjmą. Wysłałam zgłoszenie mail'em. Na drugi dzień dostałam odpowiedź. Zaproszono mnie na casting! Nie cieszyłam się jakoś bardzo, bo byłam pewna, że go nie przejdę. 28, w niedzielę (3 dzień wymiany) o 16 poszłam do domu kultury z mamą na rozmowę. Namówiłam także Weronikę, która wcześniej mówiła, że i tak się nie dostaniemy. A tu niespodzianka! Dostałyśmy się obydwie! Warsztaty, próby odbywały się od 1 października. Pokaz na zamku miał miejsce 4. Więc były to 3, 4 dni wyczerpującej pracy. Musieliśmy kilkuosobową grupą się zmobilizować i siedzieć od 14, czasem 16 do 20-21 i pracować. Wymyślać, starać się i dać z siebie wszystko. Pokaz wyszedł wspaniale. Nasz choreograf był z nas dumny i chwilę po pokazie przyszedł i zaczął nas chwalić, przytulać każdego z osobna, tak samo projektantka - Anna Syczewska, która jest sławną projektantką w Krakowie. Na prawdę czułam się wspaniale móc wystąpić w zaprojektowanym przez nią ubraniu. Nie żałuję podjętej decyzji, było świetnie.




-; WYMIANA MIĘDZYNARODOWA

Rok temu zapragnęłam wziąć udział w wymianie międzynarodowej, jednak wtedy jeszcze się nie odważyłam, raczej nie byłam gotowa. I w tym roku raczej też bym się nie odważyła, gdyby nie namowy koleżanek i samej Pani Uli. Chęć by pojechać miałam ogromną, jednak ograniczał mnie język, z którym nie radzę sobie najlepiej. Ale powiedziałam sobie 'czemu nie', zapisałam się i tak zostało. Wymiana trwała od 26 września do 1 października. W dzień 1, czwartek pojechaliśmy z grupą polską do Gdańska. Niestety naszym Niemieckim nowym kolegom opóźnił się lot, przez co musieliśmy czekać i mieliśmy 1,5h wolnego czasu. Oczywiście z Olą i Różą odwiedziłam Mc'donalda po raz drugi. Kiedy wreszcie mogliśmy pojechać po nich na lotnisko zaczął boleć mnie brzuch ze stresu. W końcu nie wiedziałam, czego się spodziewać. Na początku nie wywarli na mnie zbyt dobrego wrażenia, gdyż po wejściu do autobusu nawet się nie przywitali jak należy. Pojechaliśmy na starówkę gdzie dostaliśmy czas wolny. My poszliśmy w swoją stronę, Oni w swoją. Około 18, kiedy czas był wracać do domu, stanęliśmy w dużym kole i każdy z osobna się przedstawił. Szkoda, że do teraz nie pamiętam większości ich imion. 2 dzień spędziliśmy na szkolnym rajdzie nad jeziorem, gdzie poznaliśmy się troszeczkę lepiej, jednak nadal to nie było to. Po rajdzie, około 13 zwiedzaliśmy miasto Świecie a o 16 ruszyliśmy na pizzę. 3 dzień był dniem, gdzie każda osoba z Polski brała Niemca i spędzała z nim całą niedzielę. Ja w tym nie uczestniczyłam, gdyż zajęta byłam czym innym (następny post). Dzień 4, to czas na gotowanie pierogów ruskich, czas wolny na chodzenie po Świeciu. Dzień 5, Poznań. Tam już zaczęliśmy rozmawiać z niektórymi. Akurat był dzień chłopaka i z dziewczynami złożyłyśmy się na czekolady dla Niemców. Było im bardzo miło, zauważalne, haha! Dzień 6, dzień ostatni to dzień spędzony w szkole. Dzień Kolberga, śpiewanie ludowych piosenek i otrzęsiny klas 1. Czas wolny, a ja znów musiałam wyjść szybciej. O 2 w nocy, z środy na czwartek jechaliśmy z Olą, Różą i Kamilem do Gdańska by pożegnać Niemców. Nie do końca na to liczyłam, bo pożegnałyśmy się tylko z dziewczynami, jednak lepsze to niż nic. Mówiąc ogólnie, jestem zadowolona i nie żałuję, że się zapisałam. Ja odwiedzam Niemcy, Xanten od 16-23 maja. Nie mogę się doczekać, narazie zostało mi szkolenie języka!
No i zapraszam na zdjęcia :)))











-; TORUŃ

Jakiś czas temu, pamiętam, że w środę wybrałam się z klasą do Torunia. Wszyscy spotkaliśmy się o 8 na pks i chwilę po jechaliśmy już autobusem przed siebie. Rozmów nie było końca, w końcu siedziałam z Zuzią, więc nic dziwnego, że ciągle się śmiałam. Podróż zajęła nam około półtorej godziny i wraz z Panią Weroniką, naszą wychowawczynią i Panią Łaską, która pojechała z nami jako opiekun ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Nie powiem, że jedyne na co czekałyśmy z Zuzą to czas wolny i jedzenie. W czasie wolnym poszłyśmy w jedno miejsce, gdzie zrobiłyśmy sobie 'sesję' zdjęciową i poznałyśmy przemiłego pana, który przedstawił się jako 'Mucha'. Z pewnością nie tak piszę się jego imię, ale to mniej ważne. Zrobiłyśmy sobie zdjęcie, po czym powędrowałyśmy do mc'donalda. O 13 mieliśmy powrót, żeby część grupy zdążyła autobusem szkolnym pojechać do domu. Zapraszam do obejrzenia zdjęć!